14 marca 2015

post 2

Metro
Cześć

Ostatnio uczyłem się haftować. Z początku pewnie jak każdy wyobrażałem sobie, że pójdzie mi nie wiadomo jak super. Nawet myślałem, że będę robił to tak dobrze iż posprzedaje moje dzieła na głównym rynku w TersTim. Bo wiecie, na głównym rynku zawsze mile widziane są prace ręczne. Wśród tego wielkiego przemysłu zawsze miło jest mieć w domu jakąś rzecz zrobioną z sercem przez innego człowieka.
Jednak nie poszło tak łatwo jak myślałem. nitka cały czas wychodziła z igły. Nie udawało mi się trafiać tam gdzie powinienem. Nawet gdy myślałem, że mi dobrze idzie, a później patrzyłem na całokształt mojej pracy to wiedziałem, że kompletnie mi nie idzie. Straciłem zapał jaki towarzyszył mi na samym początku. I te korzyści, radości związane z efektem mojej pracy jakie przewidywałem przestały liczyć się dla mnie w kategorii czegoś co daje szczęście.
Darowałem sobie haftowanie, ale ponieważ ciągnie mnie do tego typu prac to za tydzień spróbuje czegoś innego.






Przeżyłem niedawno kolejną historię wymyśloną przez mojego kreatora. Spróbuję ją wam opowiedzieć, ale pewnie nie będzie tak ładnie zaprezentowana jak zrobił to kreator.


Był to poniedziałkowy poranek. Najzwyklejsze godziny szczytu, tłumy, korki, przepychanki. Każdy się śpieszył, każdy chciał gdzieś zdążyć. Nawet słońce się śpieszyło i wyłoniło się wcześniej niż poprzedniego dnia. Co prawda zbliżała się wiosna i było to normalnym zjawiskiem, że słońce wcześniej wstawało. Lecz tego dnia nie czuło się zbliżającej wiosny, ale wielki pośpiech.
Dzień jak co dzień wchodziłem z rana do stacji metra przy porcie i czekałem na mój pociąg. Opóźnił się niecałe 5 minut, ale to już wywołało zdenerwowanie wśród innych pasażerów. Mnie jednak nie sprawiało to różnicy. I tak miałem zamiar pracować w drukarni jeszcze tylko przez miesiąc  po to aby zebrać pieniądze na fotel masujący.
  -No w końcu przyjechał- słyszę głosy wokół siebie

Zdziwiła mnie ta reakcja ale nie zamierzałem myśleć o tym dłużej. Założyłem na uszy słuchawki, usiadłem, zamknąłem oczy i odciąłem się od otaczającego mnie świata.
Z letargu wyrwał mnie nagły, przeogromny huk. Z resztą jak można nazwać to "hukiem". Był to ogromny trzask, zgrzyt metalu, obezwładniający pisk. Tak, huk to za mało.
Natychmiast otworzyłem oczy. Co ciekawe sprawiło mi to wielką trudność i przysporzyło naprawdę dużo bólu. Widok wagonu wprawił mnie w osłupienie. Przednia jego część zdecydowanie zginała się ku górze a tylna, choć właściwe można było ją nazwać dolną częścią. Zatem dolna część była zmasakrowana i powgniatana przez poprzednią jednostkę wagonową. Większość ludzi leżała nieprzytomna na podłodze lub siedzeniach. Dwie lub trzy osoby próbowały wstać i utrzymać równowagę. Ja również powoli trzymając się rury, która wystawała z ściany starałem się wstać i wyjść z wagonu. Zauważyłem, a właściwie poczułem krew spływającą z mojego czoła. Wyczułem ręką ranę na głowie. Co ciekawe ani trochę mnie nie bolała.

Powoli wychodziłem ze stanu oszołomienia. Doszła do mnie prawda, że pociąg najprawdopodobniej się zderzył lub wypadł z torów i teraz trzeba jak najszybciej się wydostać z wagonu ,a później wyjść na powierzchnie. Plan niby prosty ale trzeba było jakoś zacząć.
Podszedłem do drzwi i spróbowałem je otworzyć awaryjną dźwignią, ale nie poskutkowało. No cóż- pomyślałem- trzeba będzie wyjść oknem. Nie rozglądałem się za młotkiem bo i tak wszystkie szyby były potłuczone. Już miałem wychodzić gdy uświadomiłem sobie, że nie zostawię tak tych ludzi. Poprosiłem trzech, którzy zdawali się nie odnieść znacznych obrażeń by poszli ze mną i sprowadzili pomoc. Wiedziałem, że ratunek i tak się zjawi, ale nie chciałem zwlekać.
Wyszliśmy przez okno i wtedy moim oczom ukazał się okropny widok. Cały pociąg był powgniatany, porozwalany, a nasz wagon wgniótł się aż do połowy następnego. Z góry domyśliłem się co stało się z tamtymi ludźmi.

Spojrzałem na telefon, a zasięgu oczywiście brak. Pomyślałem, że gdzieś tu musi znajdować się jakieś wyjście awaryjne. Moi trzej towarzysze zapewne doszli do tego samego wniosku gdyż rozglądali się po ścianach tunelu.  Nic nie znaleźliśmy co wydało się dziwne bo z tego co pamiętam mój kolega opowiadał mi historie, że się kiedyś upił i wpadł do takiego wyjścia w okolicach szpitala. A właśnie w tych okolicach teraz się znajdowaliśmy.
Po krótkim marszu zostawiliśmy pociąg daleko w tyle. Widać było tylko światła awaryjne ostatniego wagonu. Kierowaliśmy się w stronę stacji w porcie. Aż nagle zobaczyłem coś co wprawiło mnie w osłupienie. Natknęliśmy się na sklepioną ścianę.
Normalnie litą ścianę w środku tunelu metra. Jak to- pomyślałem- przecież tu nie był ani jednego rozjazdu. Może zmienili trasę ze względu na jakieś pracę lub coś. Niestety żaden z moich kompanów nie wie czy skręcaliśmy bo wszyscy przysnęli. Co ciekawe ja też. Postanowiliśmy więc pójść w drugą stronę.
Znów mijając zniszczony pociąg odważyłem się spojrzeć w okna przedziałów by odszukać kogoś kto na tyle dobrze się czuje by nam pomóc. Niestety nikogo takiego nie było. Wszyscy jak jeden mąż leżeli nieprzytomni i widać było że unosi im się przepona. Nic poza tym.

Minęliśmy pociąg i szliśmy w stronę kierunku jazdy (w stronę stacji przy szpitalu). Idąc usłyszałem jak ktoś za nami biegnie. Natychmiast odwróciłem się by dostrzec kto. Była to mała dziewczynka w idealnie białej sukience, aż dziwne, że jej nie ubrudziła. Natychmiast zaczęliśmy wypowiadać pocieszne teksty typu "Będzie dobrze" "Nie bój się" "Choć do nas"  ale ona nie reagowała. Podbiegła do faceta, który wyszedł jej na przeciw i kucnął by z nią porozmawiać.

Ona stanęła przy nim i zaczęła się śmiać. Wydało się to dziwne ale może mała doznała poważnego szoku. Gdy przestała się śmiać z tylnej kieszeni wyjęła nóż i pchnęła go w jego pierś. Facet natychmiast wstał wyjął nuż i upadł dławiąc się we własnej krwi.
Widok był obrzydliwy. Wprowadził mnie w jakiś trans. Chyba nie tylko mnie bo gdy się z niego wybudziłem spojrzałem, że moi kompani nadal jest w tym stanie.
Dziewczynki jak i ciała poległego już nie było. Patrzyliśmy w stronę pociągu by dostrzec jakiś ruch. Może zjawiła się już ekipa ratunkowa. Nie, nie było jej. Może przyszli wcześniej gdy straciliśmy przytomność i zabrali wszystkich na górę, a nas nie zauważyli.
Coś zasyczało i nagle syk przerodził się w przeogromny huk. Prawie taki sam jak przy wykolejeniu tylko większy. Pociąg rozerwał się na strzępy zionąc przy tym dzikim ogniem. Odłamki rozbijałby się o ściany i leciały w naszą stronę. Szybko skuliłem się w kącie tunelu, a wraz zemną jeden z mych towarzyszy. Drugi niestety nie miał tyle szczęścia. Odłamek krzesła przebił jego szyję najprawdopodobniej napotykając tętnice.  Padł.

Zostałem już tylko ja i on. Nawet nie wiedziałem jak ma na imię. Gdy zapytałem powiedział mi że Franek. Kontynuowaliśmy podróż w głąb tunelu. Franek wstając poczuł ból w nodze i spostrzegliśmy, że w udo wbiła mu się część poszycia pociągu.
Zdecydowanie nie mógł iść, a czas gonił gdyż z wraku pociągu wydobywał się dym. I nie trzeba się na niczym znać by domyśleć się, że można było się nim zatruć. Kazał mi więc pójść samemu a jego posadzić by poczekał na mnie lub dostrzegł jakieś znaki życia w drugiej części tunelu. Zgodziłem się i obiecałem wrócić po niego gdy znajdę wyjście.
Szybko pożałowałem tej decyzji. Pójście samemu przez ciemny, wilgotny, zadymiony, niebezpieczny tunel nie wydało się najlepszą decyzją.
Szedłem jakieś 15 minut i zacząłem śpiewać piosenkę. Mimo warunków w tunelu robiło się ciepło i w miarę przytulnie. Z tego poczucia wyrwał mnie krzyk Franka. Przeszywający i dramatyczny wrzask.
Ucichł od razu gdy zwróciłem się w jego stronę. Wtedy przypomniałem sobie o tej dziewczynce, która teraz wydawała się tylko iluzją, jakimś nierealnym snem. Sen ten jednak powrócił.

Biegnąc zauważyłem ruch w ciemności. Stanąłem natychmiast i obserwowałem przestrzeń w poszukiwaniu zagrożenia. Usłyszałem cichy szept i śmiech. Nawet nie musiałem zgadywać do kogo należy.
Napięcie narastało gdy nagle idealnie biała sukienka dziewczynki  wyróżniła się wśród armii mroku. Stanęła przede mną, a ja osłupiałem. Chciałem uciekać ale mięśnie odmawiały mi współpracy.
Dziewczynka spojrzała na mnie i uśmiechnęła się złośliwie. Z jej drobnych ust wydobył się skrzekliwy głos kompletnie nie pasujący do tak małej postury.
Powiedziała: "O. Czekałam na ciebie". Potem nastała ciemność...


    Koniec

14 komentarzy:

  1. Jak się włącza muzyczkę w pasku u góry? Bo jestem technicznym analfabetą i nie ogarnąłem.
    Ogólnie to ja się boję takich rzeczy. Metra, takich dzieci jakiś strasznych. Ale fajnie, ogólnie fajnie. Ciekawe są takie historyjki krótkie. Lubię ten typ literatury. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klika się obrazek kawy ale i tak chyba zmienię wygląd paska bo zdecydowanie jest nie jasny.
      Dzięki za komentarz, bo wiem że naprawdę trudno się pisze komentarz o opowiadaniu lub histroyjce (wygląda na to że posty Pawła nie będą miały ich zbyt dużo) :D
      Miłego :)

      Usuń
  2. Super historyjka, nawet fajnie napisana :)
    Podziwiam za zapał w tworzeniu (mowa o haftowaniu), mam nadzieję, że następnym razem uda Ci się osiągnąć cel! Może wypróbujesz decoupage, robienie z modeliny lub na drutach? :)
    Życzę powodzenia, nie poddawaj się! :)

    reallylovediy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Dr. Świnka mówi, że się do niczego nie nadaje i powinienem dać sobie spokój. Coś mi jednak mówi, że tak nie postąpię.
      Miłego

      Usuń
  3. Super historyjka, nawet fajnie napisana :)
    Podziwiam za zapał w tworzeniu (mowa o haftowaniu), mam nadzieję, że następnym razem uda Ci się osiągnąć cel! Może wypróbujesz decoupage, robienie z modeliny lub na drutach? :)
    Życzę powodzenia, nie poddawaj się! :)

    reallylovediy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. świetna historyjka.
    co do haftowania to fajna sprawa, ale osobiście nie miałam z tym styczności.
    http://berry-lifestyle.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Mój kreator czasem samego siebie przechodzi by wymyślić mi jakąś historię. Miło że ci się podoba. Mi osobiście haftowanie sprawiło wielki zawód, bo już myślałem że na rynku zarobie i sobie ten fotel masujący kupię a tu nic.
      Miłego

      Usuń
  5. Kiedyś wyhaftowałam kangura

    OdpowiedzUsuń
  6. Twój blog został dodany do spisu :)
    http://blogujmy-wspolnie.blogspot.com/2015/03/terstim.html#comment-form

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję za dodanie mojej zabawy i pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak w zasadzie do dodała ją świnka. Ale dziękuje za pozdrowienia
      Miłego

      Usuń
  8. Fajna historia :)
    Ja nigdy nie dawałam sobie rady z haftowaniem :p

    ylyys.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeszcze nie próbowałam haftu :). Wszystko przede mną.
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń

Pisz śmiało. Każdy komentarz to dodatkowa góra na południu świata TersTim. I od ciebie zależy ile tych gór jest i czy są one wysokie albo niskie. Strome czy łagodne. Wszystko zależy od ciebie.