28 marca 2015

post 3


"Dżungla"

      Cześć
  Jak ostatnio sobie i wam obiecałem że zajmę się innymi robótkami ręcznymi tak dziś prezentuję me nowe umiejętności. Nauczyłem się szydełkować i robić na drutach. Jak marzyłem wcześniej poszedłem na targ TersTim i sprzedawałem moje dzieła.
Kolejki klientów nie było końca, choć teraz właśnie już ten koniec nadszedł. Zaopatrzyłem w me prace chyba wszystkich mieszkańców zarabiając przy tym niezłą sumkę. Już wiem na co ją przeznacze. Nie tak jak planowałem na fotel masujący lecz na coś innego ale jest to również szlachetny cel.
Jako że niedługo przypadają urodziny Dr. Świnki to przydałoby
y się coś kupić. Oczywiście zrobie jej coć na drutach ale dorzuce jakies perfumy lub inną rzecz. Jeszcze pomyśle.
Wiem natomiast, że zrobię jej niespodziankę. Gdy przyjdzie ten dzien będę udawał, że zapomniałem i nagle w niespodziewanym momencie krzykne niespodzianka i wręcze prezent.
Robie tak co roku i o dziwo zawsze jest zaskoczona. (dzięki za porady w e-mailu jak szydełkować. Naprawdę się przydały)

  Przyszedł czas na kolejną historię. Trochę z innej beczki niż poprzednia ale nasz kreator tak ma, że lubi zmieniać formy i treść. Zapraszam.




  Leje już trzeci dzień z z rzędu. Spojrzę przez okno i nic tylko ściana wody i tak bez końca. Gdyby ktoś był tak mądry i chciał policzyć wszystkie krople to życzyłbym powodzenia.
Oczywiście nie ma kogoś takiego. Z resztą teraz na ulicach w ogóle nikogo nie ma. Patrzę przez okno i widzę puste chodniki, a na nich tylko strugi wody.
Wszystko byłoby dobrze gdybym tydzień temu nie zamówił w ostatniej chwili wycieczki do dżungli na dwa dni. Och ja głupi.
Myślałem, że będzie pięknie, zerwę sobie roślinki i posadzę na ogródku no i zobaczę wiele nowych zwierząt.


  Przeczucie mi mówi, że po trzy dniowej ulewie nie zobaczę nic poza wielką kałużą błota. No cóż, zapłaciłem to musze teraz jechać.
Zbiórka zaplanowana była na godzinę 6 rano. Spóźniłem sie trochę lecz nie byłem jedyny. Pojechaliśmy.
Jedziemy, podróż trwa już trzecią godzinę. Mój tyłek wtapia się w fotel przez wilgoć, gorąco i duchotę jednocześnie. Udało mi się zagadać do pewnej panny, z która naprawdę miło mi się rozmawia. Zaczeliśmy od pogody, a teraz mówimy o naszym życiu, rodzinie i pracy.
Gdyby nie ona już dawno wyszedłbym z siebie. Tak propo nazywa się Wiktoria. Ma brązowe wlosy do szyji i o dziwo błyszczące zielone oczy. Brunetka z zielonymi oczami. Pewnie się farbuje choć u nas w TersTimie mało, która kobieta się zmienia swój naturalny kolor. One szanują naturę i jej wybór co od koloru włosów.

  W końcu jesteśmy na miejscu. Jest dokładnie połódnie i co ciekawe nie pada deszcz. W końcu setki kilometrów robią swoje. Żar natomiast jest przeogromny.
Brakuje tylko komarów, tych małych latających demonów, które siadają na wszystkim. W dżungli TersTim-owkiej (fachowa nazwa to "Wielka Dżungla") nie ma komarów. Dzięki bogu.
Przewodnik zebrał nas do kupy i poprosił byśmy podzielili się na pary i szli rządkiem za nim. Ze mną było jakieś 50 osób ale mój wybór trafił oczywiście na Wiktorię.

  Zapowiadał się długi marsz prze błoto lecz ku mojemu zaskoczeniu dosłownie chwilę później dotarliśmy do polany jezior, a grunt był tylko wilgotny i nawet nie przeszkadzał w marszu.
Widok natomiast zapierał dech w piersiach. Tysiące małych jezior dzieliła cięka warstwa ziemi co dawało wrażenie wielkiego plastra miodu. Do tego od tafli jezior odbijało się piękne błękitne niebo.
Można bylo tak patrzeć bez końca gdyby nie dalszy plan zwiedzania.
 
  Następnymi punktami wycieczki była: wielka sekwoja, pole kwiatowe, wodospad "AGA" oraz bagienko gdzie mieszka legendarna czarownica "Wiba". Legendy mówią że kiedyś została pokrzywdzona przez naturę i przysięgła zemstę. Niszczyła rośliny, zabijała zwierzęta podobno nawet piękne jezioro zamieniła w bagno, które właśnie teraz oglądamy. Lecz pewnego dnia natura się odgryzła i utopiła Wibę w owym bagnie.
Kiedys nawet dla rozrywki prezydent Terapapamango ogłosił że da nagrodę za szczątki domu Wiby. Oczywiście nagrodą były slodycze które zgarniały dzieci przynosząc wprawdzie cokolwiek co przypomina drewno. Zabawę jednak przerwano gdy jakieś dziecko o mało się nie utopiło szukając prawdziwego domu czarownicy. Pomysł był jednak dobry.

  "Jest to nasz ostatni punkt wycieczki, teraz skierujemy się do schroniska"-Zabrzmiał głęboki i lekko znudzony głos przewodnika. Chyba nie podoba mu się ta praca.
Ogólnie jest nudno, koi mnie tylko głos Wiktorii. Idziemy udeptaną drużką już z 700 metrów a upał mimo mijającego południa wydaje się przybierać na sile. Następuje zdarzenie, które natychmiastowo kończy ten spokój.
Z krzaków wybiega tygrys. Ludzie natychmiast rzucają się do ucieczki. Ja ukrywam się w krzakach i czekam z dobre 10 minut zanim przewodnik zaczyna nawoływać ludzi by do niego przyszli. Przekonywuje że lew już poszedł i nie ma się czego bać.
Po 20 minutach zebrała się cała grupa razem ze mną. Brakuje tylko jednej osoby: Wiktori. Mówię o tym przewodnikowi, a on odpowiada że żadnej wiktorii tu nigdy nie było i abym nie zmyślał.
Pytam się innych ludzi czy nie widzieli ze mną kobiety w parze ale oni mówią że szedłem sam.

  Jak to możliwe? Przecież normalnie z nią przed chwilą gadałem. Zły i zirytowany udaje się do schroniska. Budynek jest w miarę wysoki i w dodatku mój pokój jest na samej górze więc mogę dostrzec bagno. Po kolacji robi się ciemno i mamy rozejść się do pokojów.
Wszyscy pewnie zasnęli lecz ja patrze przez okno i myślę o tej kobiecie z którą spędziłem cały dzień. Niemożliwym jest aby to nie była prawda.
Zaraz, zaraz. Widzę jakąś kobiete przy bagnie. Pewnie chce sobie pozwiedzać bez przewodnika co wydaję się całkiem głupie bo może jej się coś stać. Łapie ze mną kontakt wzrokowy i uśmiecha się a potem kładzie palec na ustach jakby mówiła "ćśśś".
Dzieje się rzecz okropna, ona włazi do bagna. Krzyczę "Wyjdź bo utoniesz" ale ona włazi głębiej. Jest już po kolana w brei i ciągle idzie głębiej. Już jest po pas i mimo moich krzyków i ostrzeżeń cały czas idzie dalej.
Gdy była w bagnie po głowę ujrzałem w niej coś znajomego. Wszystko stało się jasne gdy zaczęła się śmiać i mi pomachała wyjmując rękę z bagna.
Boże, to Wiktoria....


Koniec

11 komentarzy:

  1. Z każdym postem ten blog zaczyna mnie coraz bardziej intrygować. Jest taki inny. Pozytywny.

    Dobrze, że to nie jest kolejny blog o lifestyle'u, "filozofii" (takiej w wielkim cudzysłowu!) i tandetnych opowiadaniach, które nie mają krzty oryginalności. Oczywiście nie uważam, że wszystkie blogi w tych tematykach są takie, zawsze zdarzają się wyjątki.

    Ale świat Ters Tim jest bardzo oryginalny, pomysłowy i chociaż jest o filozofii, to takiej bez cudzysłowia (albo w wiele mniejszym), a opowiadania są oryginalne i świeże (chociaż wyłapałam kilka błędów i literówek - przecież nie mogę być taka niekrytyczna :)).

    Dlatego dalej twórzcie Ters Tim, bo ja bardzo chcę go zwiedzać i poznawać coraz głębiej!
    (Ach, ale ze mnie poetka!)

    'reallylovediy.blogspot.com'

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S. Za ten komentarz, naszpikowany samymi superlatywami powinnam dostać ze dwie góry! I to wyższe od Mount Everestu :D :P

      Zapraszam tez na recenzję, liczy się dla mnie każda opinia (dopiero zaczynam przygodę z recenzjami) Z góry dziękuję!
      KLIK

      Usuń
    2. Południe TersTimu (w sensie teren gór) rozrasta się dzięki taki ludziom jak ty.
      Nawet nie wiesz jak przeogromnie się ciesze z twojej opinii. Literówki jak każdy czasem niestety daje ale cóż. Z biegiem dni staram się poprawiać błędy.
      Dzięki, miłego

      Usuń
  2. Przepiękna jest ta Twoja praca wow fajnie ze można nawet tak sobie dorobić :)
    U mnie dzisiaj strasznie padało a musiałem być na próbie i cały dzień na deszczu ech
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa :). Jak to by powiedział ktoś mądry "Deszcz ma to do siebie że pada"
      Miłego

      Usuń
  3. Jaka ulewa? U mnie pasa śnieżek, hihi (ja pierdole..#%E@@#%@!%^)
    Dzięki, dzięki <3
    Jak zobaczyłam te sardynki to przypomniało mi się jak dałam kiedyś takie mojemu kotu, jadł aż mu się uszy trzęsły, a potem przez kilka dni chodził z czerwonym pyszczkiem dookoła, wygladał jakby rozdziewiczył jakąś dziewicę XD C:

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo oryginalny blog! Gratuluje nowych umiejętności ! No i opowieść ciekawa

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz ciekawego i bardzo oryginalnego bloga! :)
    Podoba mi się.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurczę, zawsze intrygujesz! Podobają mi się historie w tym klimacie. Czy tylko ja widzę podobieństwo między czarownicą a Wiktorią :D Oczywiście nie muszę mówić, że czekam na dalszy ciąg tej historii, bo urwałeś w najlepszym momencie! :P Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje w imieniu nas obojga. Niestety sobie trochę poczekasz bo Paweł daje posty co 2 tygodnie i ja również więc w tą sobotę jestem ja. Sory. :D

      Usuń

Pisz śmiało. Każdy komentarz to dodatkowa góra na południu świata TersTim. I od ciebie zależy ile tych gór jest i czy są one wysokie albo niskie. Strome czy łagodne. Wszystko zależy od ciebie.