"Dżungla"
Cześć
Jak ostatnio sobie i wam
obiecałem że zajmę się innymi robótkami ręcznymi tak dziś
prezentuję me nowe umiejętności. Nauczyłem się szydełkować i
robić na drutach. Jak marzyłem wcześniej poszedłem na targ
TersTim i sprzedawałem moje dzieła.
Kolejki klientów nie było
końca, choć teraz właśnie już ten koniec nadszedł. Zaopatrzyłem
w me prace chyba wszystkich mieszkańców zarabiając przy tym niezłą
sumkę. Już wiem na co ją przeznacze. Nie tak jak planowałem na
fotel masujący lecz na coś innego ale jest to również szlachetny
cel.
Jako że niedługo
przypadają urodziny Dr. Świnki to przydałoby
y się coś kupić.
Oczywiście zrobie jej coć na drutach ale dorzuce jakies perfumy lub
inną rzecz. Jeszcze pomyśle.
Wiem natomiast, że zrobię jej niespodziankę. Gdy przyjdzie ten dzien będę udawał, że
zapomniałem i nagle w niespodziewanym momencie krzykne niespodzianka
i wręcze prezent.
Robie tak co roku i o dziwo
zawsze jest zaskoczona. (dzięki za porady w e-mailu jak szydełkować.
Naprawdę się przydały)
Przyszedł czas na kolejną
historię. Trochę z innej beczki niż poprzednia ale nasz kreator
tak ma, że lubi zmieniać formy i treść. Zapraszam.
Leje już trzeci dzień z
z rzędu. Spojrzę przez okno i nic tylko ściana wody i tak bez końca.
Gdyby ktoś był tak mądry i chciał policzyć wszystkie krople to
życzyłbym powodzenia.
Oczywiście nie ma kogoś
takiego. Z resztą teraz na ulicach w ogóle nikogo nie ma. Patrzę
przez okno i widzę puste chodniki, a na nich tylko strugi wody.
Wszystko byłoby dobrze
gdybym tydzień temu nie zamówił w ostatniej chwili wycieczki do
dżungli na dwa dni. Och ja głupi.
Myślałem, że będzie
pięknie, zerwę sobie roślinki i posadzę na ogródku no i zobaczę
wiele nowych zwierząt.
Przeczucie mi mówi, że po
trzy dniowej ulewie nie zobaczę nic poza wielką kałużą błota.
No cóż, zapłaciłem to musze teraz jechać.
Zbiórka zaplanowana była
na godzinę 6 rano. Spóźniłem sie trochę lecz nie byłem jedyny.
Pojechaliśmy.
Jedziemy, podróż trwa już
trzecią godzinę. Mój tyłek wtapia się w fotel przez wilgoć,
gorąco i duchotę jednocześnie. Udało mi się zagadać do pewnej
panny, z która naprawdę miło mi się rozmawia. Zaczeliśmy od
pogody, a teraz mówimy o naszym życiu, rodzinie i pracy.
Gdyby nie ona już dawno
wyszedłbym z siebie. Tak propo nazywa się Wiktoria. Ma brązowe
wlosy do szyji i o dziwo błyszczące zielone oczy. Brunetka z
zielonymi oczami. Pewnie się farbuje choć u nas w TersTimie mało,
która kobieta się zmienia swój naturalny kolor. One szanują
naturę i jej wybór co od koloru włosów.
W końcu jesteśmy na
miejscu. Jest dokładnie połódnie i co ciekawe nie pada deszcz. W
końcu setki kilometrów robią swoje. Żar natomiast jest
przeogromny.
Brakuje tylko komarów, tych
małych latających demonów, które siadają na wszystkim. W dżungli
TersTim-owkiej (fachowa nazwa to "Wielka Dżungla") nie ma
komarów. Dzięki bogu.
Przewodnik zebrał nas do
kupy i poprosił byśmy podzielili się na pary i szli rządkiem za
nim. Ze mną było jakieś 50 osób ale mój wybór trafił oczywiście
na Wiktorię.
Zapowiadał się długi
marsz prze błoto lecz ku mojemu zaskoczeniu dosłownie chwilę
później dotarliśmy do polany jezior, a grunt był tylko wilgotny i
nawet nie przeszkadzał w marszu.
Widok natomiast zapierał
dech w piersiach. Tysiące małych jezior dzieliła cięka warstwa
ziemi co dawało wrażenie wielkiego plastra miodu. Do tego od tafli
jezior odbijało się piękne błękitne niebo.
Można bylo tak patrzeć bez
końca gdyby nie dalszy plan zwiedzania.
Następnymi punktami
wycieczki była: wielka sekwoja, pole kwiatowe, wodospad "AGA"
oraz bagienko gdzie mieszka legendarna czarownica "Wiba".
Legendy mówią że kiedyś została pokrzywdzona przez naturę i
przysięgła zemstę. Niszczyła rośliny, zabijała zwierzęta
podobno nawet piękne jezioro zamieniła w bagno, które właśnie
teraz oglądamy. Lecz pewnego dnia natura się odgryzła i utopiła
Wibę w owym bagnie.
Kiedys nawet dla rozrywki
prezydent Terapapamango ogłosił że da nagrodę za szczątki domu
Wiby. Oczywiście nagrodą były slodycze które zgarniały dzieci
przynosząc wprawdzie cokolwiek co przypomina drewno. Zabawę jednak
przerwano gdy jakieś dziecko o mało się nie utopiło szukając
prawdziwego domu czarownicy. Pomysł był jednak dobry.
"Jest to nasz ostatni
punkt wycieczki, teraz skierujemy się do schroniska"-Zabrzmiał
głęboki i lekko znudzony głos przewodnika. Chyba nie podoba mu
się ta praca.
Ogólnie jest nudno, koi
mnie tylko głos Wiktorii. Idziemy udeptaną drużką już z 700
metrów a upał mimo mijającego południa wydaje się przybierać
na sile. Następuje zdarzenie, które natychmiastowo kończy ten
spokój.
Z krzaków wybiega tygrys.
Ludzie natychmiast rzucają się do ucieczki. Ja ukrywam się w
krzakach i czekam z dobre 10 minut zanim przewodnik zaczyna nawoływać
ludzi by do niego przyszli. Przekonywuje że lew już poszedł i nie
ma się czego bać.
Po 20 minutach zebrała się
cała grupa razem ze mną. Brakuje tylko jednej osoby: Wiktori. Mówię
o tym przewodnikowi, a on odpowiada że żadnej wiktorii tu nigdy nie
było i abym nie zmyślał.
Pytam się innych ludzi czy
nie widzieli ze mną kobiety w parze ale oni mówią że szedłem
sam.
Jak to możliwe? Przecież
normalnie z nią przed chwilą gadałem. Zły i zirytowany udaje się
do schroniska. Budynek jest w miarę wysoki i w dodatku mój pokój
jest na samej górze więc mogę dostrzec bagno. Po kolacji robi się
ciemno i mamy rozejść się do pokojów.
Wszyscy pewnie zasnęli lecz ja patrze przez okno i myślę o tej kobiecie z którą spędziłem
cały dzień. Niemożliwym jest aby to nie była prawda.
Zaraz, zaraz. Widzę jakąś
kobiete przy bagnie. Pewnie chce sobie pozwiedzać bez przewodnika co
wydaję się całkiem głupie bo może jej się coś stać. Łapie ze
mną kontakt wzrokowy i uśmiecha się a potem kładzie palec na
ustach jakby mówiła "ćśśś".
Dzieje się rzecz okropna,
ona włazi do bagna. Krzyczę "Wyjdź bo utoniesz" ale ona
włazi głębiej. Jest już po kolana w brei i ciągle idzie głębiej.
Już jest po pas i mimo moich krzyków i ostrzeżeń cały czas idzie
dalej.
Gdy była w bagnie po głowę
ujrzałem w niej coś znajomego. Wszystko stało się jasne gdy
zaczęła się śmiać i mi pomachała wyjmując rękę z bagna.
Boże, to Wiktoria....
Koniec
Z każdym postem ten blog zaczyna mnie coraz bardziej intrygować. Jest taki inny. Pozytywny.
OdpowiedzUsuńDobrze, że to nie jest kolejny blog o lifestyle'u, "filozofii" (takiej w wielkim cudzysłowu!) i tandetnych opowiadaniach, które nie mają krzty oryginalności. Oczywiście nie uważam, że wszystkie blogi w tych tematykach są takie, zawsze zdarzają się wyjątki.
Ale świat Ters Tim jest bardzo oryginalny, pomysłowy i chociaż jest o filozofii, to takiej bez cudzysłowia (albo w wiele mniejszym), a opowiadania są oryginalne i świeże (chociaż wyłapałam kilka błędów i literówek - przecież nie mogę być taka niekrytyczna :)).
Dlatego dalej twórzcie Ters Tim, bo ja bardzo chcę go zwiedzać i poznawać coraz głębiej!
(Ach, ale ze mnie poetka!)
'reallylovediy.blogspot.com'
P.S. Za ten komentarz, naszpikowany samymi superlatywami powinnam dostać ze dwie góry! I to wyższe od Mount Everestu :D :P
UsuńZapraszam tez na recenzję, liczy się dla mnie każda opinia (dopiero zaczynam przygodę z recenzjami) Z góry dziękuję!
KLIK
Południe TersTimu (w sensie teren gór) rozrasta się dzięki taki ludziom jak ty.
UsuńNawet nie wiesz jak przeogromnie się ciesze z twojej opinii. Literówki jak każdy czasem niestety daje ale cóż. Z biegiem dni staram się poprawiać błędy.
Dzięki, miłego
Przepiękna jest ta Twoja praca wow fajnie ze można nawet tak sobie dorobić :)
OdpowiedzUsuńU mnie dzisiaj strasznie padało a musiałem być na próbie i cały dzień na deszczu ech
Pozdrawiam
Dziękuję za miłe słowa :). Jak to by powiedział ktoś mądry "Deszcz ma to do siebie że pada"
UsuńMiłego
Jaka ulewa? U mnie pasa śnieżek, hihi (ja pierdole..#%E@@#%@!%^)
OdpowiedzUsuńDzięki, dzięki <3
Jak zobaczyłam te sardynki to przypomniało mi się jak dałam kiedyś takie mojemu kotu, jadł aż mu się uszy trzęsły, a potem przez kilka dni chodził z czerwonym pyszczkiem dookoła, wygladał jakby rozdziewiczył jakąś dziewicę XD C:
Piękne porównanie :D
UsuńMiłego
Bardzo oryginalny blog! Gratuluje nowych umiejętności ! No i opowieść ciekawa
OdpowiedzUsuńMasz ciekawego i bardzo oryginalnego bloga! :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się.
Kurczę, zawsze intrygujesz! Podobają mi się historie w tym klimacie. Czy tylko ja widzę podobieństwo między czarownicą a Wiktorią :D Oczywiście nie muszę mówić, że czekam na dalszy ciąg tej historii, bo urwałeś w najlepszym momencie! :P Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziekuje w imieniu nas obojga. Niestety sobie trochę poczekasz bo Paweł daje posty co 2 tygodnie i ja również więc w tą sobotę jestem ja. Sory. :D
Usuń